Zapadła chwilowa cisza i nagle wyszeptałam ze smutkiem:
-Nasi....Rodzice...Oni...Nie...Żyją-spłyneła mi łza po policzku.
-Ale jak to?-spytała Rou.
-Zabili ich...-odpowiedziałam.
Rou mnie przytuliła i zaczeła płakać.
-A co z Watahą?-spytałam by zmienić temat.
-Wszyscy przeszli do innych watah- odpowiedziała Rou z wstydem
-Czemu?
-Bo myśleli że nikt nie wróci i nasza wataha będzie skazana na śmierć-ze dziwieniem patrzyła na mnie
-Spoko-odpowiedziałam ze spokojem.
-Może pójdziemy do krainy wiecznego spokoju-spytała z nadzieją
-Oczywiście że tak -zgodziłam się
Dawno tam nie byłam i było tam pięknie te rózówe kwiaty a nadodatek kiedyś tam byłam na randce z Gigem, który też sie wyprowadził. Smutno mi było to wszystko wspominac z wiedza że większości osób które mam w wspomnieniach może niigdy nie zobacze ale napewno nie zobacze moich rodziców i smutno mi z tego powodu.
-Troche cicho, może o czymś pogadamy?- Sytała Rou.
-Ok, a co robiłaś jak mnie nie było?-byłam ciekawa
-Poznawałam nowe miejsca-odpowiedziała za myślona
-Jakie miejsca?- byłam przerażona
-Byłam potajemnie na terenach innych watach-odpowiedziała dumna.
-Jak to?!-Byłam wściekła
-Przepraszam-opdowiedziała wystraszona
-Spokojnie nic ci nie zrobie-uspokojiłam Rou
Potem pochodziłyśmy po lasach i ganiałyśmy po śniegu, którego już prawie nie ma. Świetnie sie bawiłam, gdy zapadł już wieczór spokojnie wracałyśmy laskem do domu. Zjadłyśmy troche malin, jagód i truskawek,a potem poszłyśmy spać. Nigdy nie zapomne tego dnia. Pozdrawiam cie moja ukochana siostro.
< CDN >